Our connecting flight situation was such that we ended up in Dubai. It is impossible to gain a thorough knowledge of the place in just a few days, but one can at least wander around the “old” district (Deira), look at the new steel and glass constructions rising in the middle of the great sandy and hot nothingness, pour hectolitres of sweat, see colourful goods of all kinds in traditional soukhs, visit a mosque (where a guide is mandatory, his job being soft religious indoctrination), shelter oneself from the heat in enclosed air-conditioned bus stops, and reflect on the unimaginable wealth of the indigenous emiratis and the discreet presence of the Asian builders of this beautiful shiny bubble.
//
Tak się nam ułożyła siatka połączeń między kontynentami, że zawitaliśmy do Dubaju. W ciągu kilku przesiadkowych dni nie da się posiąść o tym miejscu dogłębnej wiedzy, ale można się trochę powłóczyć po „starej” dzielnicy (Deira), pogapić się na nowe stalowo-szklane konstrukcje, wyrastające pośrodku wielkiego piaszczystego i gorącego niczego, powylewać hektolitry potu, naoglądać się kolorowych towarów wszelkiego rodzaju w tradycyjnych sukhach, zwiedzić meczet (w którym obowiązuje wizyta z przewodnikiem, którego zadaniem, oprócz przekazania wiedzy, jest również lekka indoktrynacja religijna), chroniąc się przed upałem w zamkniętych, klimatyzowanych przystankach autobusowych, można też zadumać się nad niewyobrażalnym bogactwem rdzennych emiratczyków i nad dyskretną obecnością azjatyckich budowniczych tej pięknej wydmuszki.















































